PAWELCE
Miesiąc od ostatniego zapisu przeleciał mi migiem, że zabrakło mi czasu na mojego "sobótkowego" bloga. Głównie pracowałam nad genealogią, a w zasadzie nad opowiadaniem o Pawelcach. Legendy, wspomnienia Pawelców powoli nabierają kształtu prawdziwych wydarzeń.
Oto urywki z mojego opowiadania:
... Przypuszczalnie jest rok 1630.
Jak wspomniałam wcześniej z Ostrowi Mazowieckiej do Przetyczy wyprowadza się chłop pańszczyźniany Pawełek ze swoją rodziną . Przetycz to wieś w gminie Długosiodło (obecnie powiat Wyszków, województwo mazowieckie) na międzyrzeczu Narwi i Bugu pomiędzy Wyszkowem a Ostrowią Mazowiecką. W XVI w. Przetycz była folwarkiem obejmującym 21 wsi (5 tys. hektarów ziemi).Dlaczego Pawełczyk przeniósł się z miasta do wsi? Jego rodzina to żona, dziesięcioro dzieci, synowa i wnuk. W latach 30. XVII wieku w Ostrowi zaraza dziesiątkowała ludność. Może była to ucieczka przed zarazą? A może Pawełczyk, któremu urodziło się dziesiąte dziecko i w tym samym roku pierwszy wnuk, postanowił wyjść z zatłoczonego jak na ówczesne czasy miasta na wieś, żeby było łatwiej rodzinę wyżywić?A może jakieś inne sprawy wyprowadziły Pawełczyków z Ostrowi?Odpowiedzi na to pytanie trudno szukać w dokumentach. Najlepiej i najpiękniej odnaleźć ją w swojej wyobraźni...
Z rodzinnych przekazów wynika, jakoby Ignacy Pawelec miał jeszcze dwóch braci. Zatopolice nie są kolebką rodową Pawelców. Przypuszczalnie pochodzą spod Warszawy. Rodzice Ignacego byli chłopami pańszczyźnianymi. Legenda rodzinna głosi, że jeden z braci w majątku dziedzica zajmował się orką. Pewnego razu chcącdać odpocząć wołom, które ciągnęły sochę (drewniany pług) przerwał orkę. Sam także usnął. Wytrącony ze snu nahajem karbowego wdał się w bójkę. Bojąc się gniewu dziedzica postanowił uciec. Za zgodą ojca uciekł z bratem. Jeden z nich znalazł się w Sieciechowie. Drugi w Zatopolicach. ...
... Opowiadanie o sieciechowskich Pawelcach to jakby druga część opowiadania o cerekiewskich Pawelcach., o tych dwóch przetyczkich braciach, którzy mieli uciec w świat przed karą jaka groziła jednemu z braci za zabicie karbowego...
W ubiegłą sobotę 28 stycznia byłam z małżonkiem w Bartodziejach. Było X– lecie bartodziejowskiego stowarzyszenia, któremu od początku prezesuje nasz Wojtek Ćwierz. Szeroką relację z tego spotkania wraz z pięknymi zdjęciami można przeczytać ze strony stowarzyszenia, którą prowadzi Wojtek: www.bartodzieje.pl
Bardzo się cieszę, że w dorobku stowarzyszenia znalazły się moje dwie baśnie: jedna o dębie i druga o mnichu. "Baśń o mnichu" przechodzi już jakby do historii, ponieważ niszczejący dwór, który był przyczynkiem do tej baśni, znalazł nowego właściciela. Może uda mi się jeszcze kiedyś zagościć w nowym bartodziejowskim dworze.
Bardzo się cieszę z tego spotkania również dlatego, że na tym spotkaniu mogłam poznać dyrektora Archiwum Państwowego w Radomiu pana Kazimierza Jaroszka. Zaimponował mi ogromną wiedzą genealogiczną nie mówiąc o własnym zbiorze – 50 tysięcy Jaroszków. Nawet okazało się, że jesteśmy rodzinami zaczepieni, wymieniliśmy swoje informacje. Oczywiście nad opowiadaniem o Pawelcach jest jeszcze dużo pracy, ale już zbliżam się do końca. Myślę w wakacje przedstawić je moim Pawelcom.
Wczoraj miałam piękne spotkanie w PSP 4 na ul. Wyścigowej. Szkoła zorganizowała bajkowy wieczór. Miałam okazję przeczytać dzieciom swoją bajkę "Lustro". Na zakończenie spotkania wymieniliśmy się autografami: dzieci wpisały mi się do mojej "Złotej Księgi", a ode mnie dostały autografy na pięknych okolicznościowych wizytówkach. To było moje piąte spotkanie w tej szkole i piąty dyplom.
Na poniedziałek umówiłam się z dziećmi na Wośnikach w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii.